To pytanie, które spędza sen z powiek nie tylko niejednej firmie czy samorządowi, ale też niejednej osobie prywatnej; oczywiście tym, którzy jeszcze nie przestawili się na własny prąd z fotowoltaiki. Co nas czeka w 2024 roku?
Na chwilę obecną sytuacja jest taka, że do końca 2023 roku obowiązuje ustawa, którą rząd zamroził ceny energii elektrycznej dla indywidualnych odbiorców. Co dalej? W przypadku, gdyby nowy rząd nie zdecydował się lub nie zdążył jej przedłużyć, eksperci wieszczą wzrost cen sieciowego prądu dla prywatnych mieszkań i domów o kilkadziesiąt procent. A dokładniej: nawet o 60-70 procent, jak prognozuje to Urząd Regulacji Energetyki.
Faktem jest, że umowa zawarta między partiami opozycyjnymi, które w grudniu prawdopodobnie utworzą nowy rząd, uwzględnia tę kwestię, a dokładniej zapis o utrzymaniu obecnych cen prądu w pierwszej połowie 2024 roku. I tak raczej się stanie, ale co będzie po tych 6 miesiącach?
Z drugiej strony; Koalicja Obywatelska deklaruje wprowadzenie rozwiązań, które mają sprawić, że fotowoltaika dla osób prywatnych ma być jeszcze bardziej opłacalnym rozwiązaniem.
Najważniejszą z tych zmian ma być wprowadzenie minimalnej, gwarantowanej ceny odkupu energii produkowanej przez prosumentów. Druga istotna zmiana ma dotyczyć depozytu energii, tj. „zapasów prądu”, które gospodarstwo wypracowało sobie oddając własną energię elektryczną do sieci. Obecnie, po 12 miesiącach od zapisania tych „prądowych oszczędności”, część z nich prosumentom przepada. Koalicja Obywatelska deklaruje, że ten limit czasowy zostanie zniesiony. Dzięki obu tym zmianom koszty zainwestowane w instalację fotowoltaiczną mają zwracać się nie dłużej niż w 7 lat. Trzymamy kciuki!
0 komentarzy